PATRYK (2018)
PATRIC
źródło: https://www.empirecinemas.co.uk/_uploads/film_images/8429_6131.jpg
Gatunek: Film familijny
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Reżyseria: Mandie Fletcher
Scenariusz: Vanessa Davies, Paul de Vos, Mandie Fletcher
Czas trwania: 94 minuty
W rolach głównych: Beatrice Edmondson
Właśnie wróciłam z kina i postanowiłam "na gorąco" stworzyć opinię. Oczekiwałam zabawnej komedii o piesku i jego właścicielce. Tymczasem co otrzymałam? Komedię romantyczną - która według mnie niezbyt wpisuje się w film familijny - z główną bohaterką strojącą durne miny i wykonującą dziwne pozy, po prostu do granic możliwości przerysowaną i sztuczną, co w żadnym razie mnie nie bawiło. Nasza główna bohaterka imieniem Sarah otrzymuje w spadku po babci psa Patricka (dla babci ten pies był całym światem i "przepisała" go osobie, która mieszka samotnie i nie ma dla niego czasu? bardzo ciekawe), z którym od razu ma mnóstwo problemów. Po pierwsze nie lubi psów. Po drugie jest "biedna" i wynajmuje tylko kilkupokojowe wielkie mieszkanie, ponieważ tak bardzo jest biedna, ale niestety właściciel tego mieszkania nie wyraża zgody, by mieszkańcy posiadali zwierzęta domowe. Patrick oczywiście mimo wszystko zostaje "przemycony" do owego mieszkania i nasza główna bohaterka cały czas martwi się, że wyląduje pod mostem, ponieważ nie stać jej na inne mieszkanie. Swoją drogą w filmie powiedziane było, że mieszka tam kilka dni, a mieszkanie calutkie było już urządzone od A do Z. Musiała mieć dobrą pomoc. W trakcie filmu okazuje się, że nie tylko Patrick jest trzymany w tajemnicy, ale też inny pies, a właściciel oczywiście jakimś cudem nigdy wcześniej go nie widział ani nie słyszał. Innym nierealnym dla mnie wydarzeniem jest moment, gdy Patryk, 9-letni pies, zostaje sam w domu i cały demoluje. Przesada, to nie był szczeniak. Wiem, czepiam się, ale w tym filmie naprawdę jest wiele nieścisłości, które rażą! Na przykład chłopcy, którzy w biały dzień próbują ukraść opony auta zaparkowanego przy czyimś domu, przy głównej ulicy! Lub uczennica, która wpada w depresję i codziennie płacze, bo rodzice się rozwodzą, choć ona ewidentnie nie lubi swojej matki i poza tym nie jest już wcale taką małą dziewczynką - rozumiem, że to bolesne, ale w filmie przekoloryzowali całą sytuację. Poza tym pojawia się w filmie również przystojny weterynarz i na początku jest świetną osobą, ale później oczywiście trzeba go było także przekoloryzować i zrobić z niego durnia, który trochę jakby nie wiedział na jakim świecie żyje, a jak już cała sprawa się rozwija, to nagle znowu jest normalną osobą! Interesujące. A i mój ulubiony element! Przez cały semestr uczniowie rozmawiali o jednej lekturze. Perełka. Mogłabym tak wymienić w nieskończoność, ale nie o to chodzi. Krótko mówiąc, z filmu familijnego zrobili niezbyt udaną komedię romantyczną z całym ogromem niedociągnięć, a naszego słodkiego Patryka najwięcej w tytule i na plakacie, bo w filmie pojawia się tak mało razy, że aż głupio dawać takiemu filmowi tytuł "Patryk." Szkoda. Och, i jak mogłabym zapomnieć - polski dubbing to jedna wielka porażka, w pewnych scenach nawet nie rozumiałam wypowiadanych słów. Żeby nie było tak brutalnie, na koniec dodam, że Patryk był cudowny, a sceny z nim były zabawne. A zdarzyło się również kilka scen bez Patryka, które także potrafiły bardzo rozśmieszyć. I wzruszeń też nie zabrakło, już w pierwszych minutach łzy stanęły mi w oczach.
Aktorka KONIECZNIE DO ZMIANY, scenariusz do zmiany, a Patryk mógłby zostać taki, jaki był!
Moja ocena to 6/10, jak ktoś chce sobie obejrzeć lekki film i nie ma zamiaru się czepiać, to na pewno może sięgnąć po ten tytuł.